Kobro
Autor:
Małgorzata Sikorska-Miszczuk
Reżyseria:
Iwona Siekierzyńska
Scenografia, kostiumy, światło:
Izabela Stronias
Muzyka:
Marzena Majcher
Inspicjentka:
Hanna Molenda
Prapremiera:
22 listopada 2014 r., Mała Sala
Występują:
Monika Buchowiec (Katarzyna Kobro, Urzędniczka)
Joanna Król (Nika, Córka, Petentka)
Przemysław Dąbrowski (Władysław Strzemiński, Urzędnik)
Wojciech Droszczyński (Batiuszka, Urzędnik, Bóg )
Krzysztof Pyziak (Petent polski, Mężczyzna)
O spektaklu
Sztuka Kobro pióra Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk jest pierwszą dramatopisarską próbą pokazania fenomenu kobiety i prekursorki, o której twórczości przez wiele lat mówiono wyłącznie w kontekście prac znanego męża – Władysława Strzemińskiego lub uwypuklając wątki biograficzne związane z rodzinnymi konfliktami. Fascynująca historia znanej na całym świecie awangardystki związanej z Łodzią zostanie tym razem pokazana oczami córki, Niki. Za próbą rozrachunku dziecka z rodzicami kryją się pytania o cenę, jaką płaci artysta, gdy tworzy, o to czy połączenie działalności artystycznej z życiem prywatnym jest możliwe.
Najzdolniejsza z młodych, rzeźbiarka Kobro, zjawiskiem o znaczeniu europejskim są jej rzeźby suprematyczne. Jej prace są prawdziwym krokiem naprzód, zdobywaniem wartości niezdobytych, nie są naśladownictwem Malewicza, a twórczością równoległą.
Władysław Strzemiński,
1922 r.
Katarzynę Kobro odkryłam na studiach genderowych. W trakcie zajęć rozmawialiśmy o silnych kobietach artystkach i tym, jak ich rola różniła się od męskiej. Uzmysłowiłam sobie, jak mało o nich wiemy i jak bardzo są lekceważone. A przecież historie Camille Claudel, która była w cieniu Rodina, a także Katarzyny Kobro są fascynujące.
Małgorzata Sikorska-Miszczuk,
„Gazeta Wyborcza – Łódź”, 21.03.2014r.
Spektakl Kobro to kolejna odsłona łódzkiej trylogii. Po premierach spektakli Kokolobolo, czyli opowieść o przypadkach Ślepego Maksa i Szai Magnata i Hotelu Savoy działania Nowego zostały zauważone przez recenzentów, którzy przyznali scenie przy Więckowskiego specjalną Złotą Maskę za przywrócenie teatrowi łódzkich tematów.
UWAGA! W trakcie spektaklu aktorzy palą papierosy. Sugerowany wiek odbiorcy powyżej szesnastu lat.
czas trwania: 1 godzina i 15 minut bez przerwy.
Nagrody
Spektakl został wyróżniony Nadzwyczajną Złotą Maską w sezonie 2014/2015. „Nadzwyczajna Złota Maska w sezonie 2014/2015 dla Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi za spektakl Kobro Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reżyserii Iwony Siekierzyńskiej, w oprawie plastycznej Izabeli Stronias i z główną rolą Moniki Buchowiec – udaną realizację idei korespondencji sztuk, połączoną z promowaniem współczesnej dramaturgii i poszukiwaniem nowego języka teatralnego” – czytamy w werdykcie kapituły nagrody.
Spektakl otrzymał nagrodę Plaster Kultury w kategorii Spektakl Roku 2014.
Zdjęcia
Video
Recenzje
Jak smakuje zupa na rzeźbach
Łukasz Kaczyński, Dziennik Łódzki
Zszywanie pamięci
Jacek Wakar, Dziennik Gazeta Prawna
Kobro – supremacja
Michał Lachman, Łódź w kulturze
Kobro w Teatrze Nowym - recenzja
Magdalena Sikorska, Plaster Łódzki
Wywiad
Kamień i fala. Z Małgorzatą Sikorską-Miszczuk rozmawia Justyna Jaworska
Justyna Jaworska: Leży między nami książka Niki Strzemińskiej Sztuka, miłość, nienawiść, która była dla ciebie ważnym źródłem przy pisaniu o Kobro. Mam nawet wrażenie, że wyszła ci sztuka raczej o córce niż o matce.
Małgorzata Sikorska-Miszczuk: Źródeł miałam więcej, sama Nika napisała dwie książki o rodzicach, przeczytałam też Marzeny Bomanowskiej 7 rozmów o Katarzynie Kobro, przeczytałam różne artykuły. Ale ta książka Niki była najważniejsza, fakt. Zabolała mnie. Dla mnie historia Katarzyny Kobro to historia o wyborze bycia artystą oraz o jego konsekwencjach. I dlatego na scenie to Nika Strzemińska jest główną bohaterką, przez nią przechodzi niejako wątek detektywistyczny, bo to ona próbuje się dowiedzieć, co się stało z jej rodzicami. Ale ujęłabym to tak: Kobro jest jak kamień wrzucony do wody, Nika jest jak fala po matce. Za każdym razem, kiedy wybieram postać centralną dla sztuki, czy piszę o Ulrike Meinhoff, Marcie Kubišovej, Katarzynie Medycejskiej czy Popiełuszce, moje pytanie brzmi, co tu jest dla mnie podstawowym problemem, emocjonalnym obciążeniem, właśnie takim kamieniem rzuconym w wodę, od którego rozchodzą się fale.
Justyna Jaworska: Akcja twojego dramatu dzieje się w latach siedemdziesiątych. Jesteśmy ponad dwadzieścia lat po śmierci Kobro i Strzemińskiego, prawie trzydzieści lat zostało Nice Strzemińskiej. Co właściwie istotnego dla tej historii wydarzyło się za Gierka?
Małgorzata Sikorska-Miszczuk: No to policzmy. Ile lat ma Nika w połowie lat siedemdziesiątych?
Justyna Jaworska: Jest z trzydziestego szóstego, czyli tuż przed czterdziestką.
Małgorzata Sikorska-Miszczuk: I o to mi chodziło. Żeby była w wieku, kiedy nie jest jeszcze za późno, by uporać się z pamięcią o rodzicach i zacząć wszystko od nowa. To znaczy – na to nigdy nie jest za późno, ale akurat taka jungowska czterdziestka wydała mi się dobrą cezurą, bo to przełomowy moment, uwaga kieruje się do środka i można poradzić sobie z dzieciństwem. A prawdziwa Nika Strzemińska nigdy sobie, mam wrażenie, z tym nie poradziła, jej książka o rodzicach jest tego najlepszym dowodem. Wiem, że mówię rzeczy niepoprawne – walczyła o rodziców, o ich pamięć i dorobek, by istniał, nie przepadł. Walczyła o to tyle lat, pisała też odważnie o trudnej, pełnej nienawiści relacji osobistej rodziców podczas ostatniej dekady ich związku. A jednak… Postanowiłam spojrzeć na to walczenie i rozliczanie oczyma innego bohatera, dla którego to nie są takie bezdyskusyjne wartości. Skonfrontowałam ją z kimś zwyczajnym, bez rodzinnych obciążeń, z takim sobie petentem Urzędu. To trochę szemrany gość, który też ma swój problem: kiedy zatyka mu się nos, zaczyna mówić o miłości niczym nawiedzony prorok – i chce to jakoś załatwić w Urzędzie. Za to kiedy nie jest zakatarzony, potrafi może walnąć sobie pół litra, ale cieszy się życiem, nie ma problemów związanych z rodzicami. Możemy domniemywać, że też miał niefajne dzieciństwo, tylko że on się tym nie przejmuje. I próbuje bohaterkę po prostu poderwać, podczas gdy ona pozostaje uwięziona w swojej traumie.
Justyna Jaworska: W sztuce Nika występuje już jako autorka książki o rodzicach, choć tak naprawdę pisała ją dopiero pod koniec życia.
Małgorzata Sikorska-Miszczuk: Tak, wymyśliłam sobie taką historię, że bohaterka wcześniej pisze książkę i na pozór porządkuje w niej swoje sprawy, wypowiada emocje, po czym dochodzi do sytuacji spotkania z figurami rodziców. I to dopiero oni ją proszą, by wyrzuciła z siebie cały niezawiniony ból.
Całość rozmowy zostanie opublikowana w listopadowym numerze miesięcznika „Dialog”.